niedziela, 2 października 2016

Historia „Pierwszego Lasu” i cenne wskazówki.

Jak już wspominałam w pierwszym wpisie, w moim małym lasku nie obyło się bez trzęsień ziemi i innych kataklizmów. Zaraz po umieszczeniu roślin na odpowiednich miejscach, niezauważalny tajfun w postaci ręki Karoli dokonał dosłownego wywrócenia świata do góry nogami. Moje godzinne układanie trafił szlak, ale jak to w naturze i życiu bywa, aby wstał dzień najpierw musi przyjść noc. Kamyczki i kawałki drewna same ułożyły się jak im wygodnie. Las przeżył.

Następnego dnia zostawiłam mój las na oknie od strony południowej. Wystarczyła godzina, by temperatura wzrosła a powietrze stało się ciężkie i parne. Wszystkie roślinki szybko skurczyły się przed ostrymi promieniami słońca. Myślałam, że to już koniec. Tyle serca i czasu włożyłam w tą małą żarówkę, a przez nieuwagę i bezmyślność miałam stracić wszystko już następnego dnia. Czemu się dziwię? Przecież te roślinki na wolności rosły sobie spokojnie w cieniu drzewa. Odkręciłam zakrętkę, którą wcześniej zabrałam butelce soku wiśniowego i przewietrzyłam żarówkę. Pomyślałam, że szybka wymiana powietrza zdziała cuda i miałam racje. Teraz wiem, że mój kawałek lasu jest wytrzymały i nie boi się niczego.

Aktualnie las znalazł swoje miejsce na stole, do którego docierają przez firankę resztki południowych promieni słońca. Nadal posiada mało zgrabną zakrętkę od soku, którą w najbliższym czasie chcę zmienić na korek. Nie zdecydowałam się zamknąć go na zawsze. Zauważyłam, że po zakręceniu żarówki, rośliny potrzebują podlewania raz na dwa lub trzy miesiące, co całkowicie mnie satysfakcjonuje. W moim małym mieszkaniu jest zbyt niebezpiecznie. Boję się, że przy nieodpowiednim posunięciu las umrze, a ja nie będę miała do niego dostępu.

Pozbyłam się drewienka, na którym pojawiła się pleśń, suchego liścia i małych szyszek, które zaczęły gnić. Zostały dwa małe kamyczki. Następnym razem pominęłabym te wszystkie drobiazgi. Przecież to nie miało być akwarium z pniem, zamkiem i muszelkami! ;)

Niedawno, jeden gatunek mchów stracił swój zielony kolor i lekko zbrązowiał. Postanowiłam się tym nie przejmować, może nadszedł już czas jego snu. Inna odmiana mchów ładnie rośnie, paproć także daje radę. Jestem bardzo ciekawa, jak zachowa się las z nadejściem zimy.

Wskazówki 

1. Gdybym miała jeszcze raz stworzyć las, na pewno na początku zaczęłabym od mniej skomplikowanego naczynia. Żarówka przysporzyła mi wielu problemów. Po pierwsze miałam kłopot ze znalezieniem odpowiednich narzędzi, by sprawnie zasadzić roślinki. Po drugie ciężko było zaradzić turlaniu. Do tej pory żarówka stoi na szkaradnym stojaczku z drutu, bo nie wymyśliłam jeszcze nic bardziej bezpiecznego ale i ładniejszego.
2. Wybierz odpowiednie rośliny, które lubią czasami być mokre. Takie, które w środowisku naturalnym żyją obok siebie. Swoją drogą... ciekawa jestem czy mały storczyk dałby radę w takich warunkach.
3. Sadź rośliny tak, by nie dotykały ścian. Nie umiem tego wytłumaczyć, lecz wszystkie części paproci, które dotykały szklanej powierzchni uschły. Pozostałe mają się świetnie.
4. Pomiń wszelkie listki i kawałki drzew, które mogą spleśnieć.
5. Szybko po zamknięciu lasu, na ściankach pojawiły się kropelki wody. Zwilżyły delikatnie roślinki i zniknęły. Dzieje się tak od czasu do czasu. Przypuszczam, że temperatura wewnątrz żarówki jest wtedy wyższa. Po paru godzinach wszystko wraca do normy. Jeśli wody byłoby za dużo, tak, że zlewałaby się po ściankach, odkręć naczynie i zostaw otwarte na godzinę.
6. Zauważyłam, że mój las nie lubi parapetów. Woli miejsce na stole, które jest chronione przed słońcem przez firankę. Gdybym miała taką możliwość postawiłabym go od zachodniej lub północnej strony.
7. Nie podlewaj lasu zbyt dużo. On na prawdę nie potrzebuje nadopiekuńczego rodzica. Zdecydowałam się podlać roślinki, gdy ziemia była już całkiem sucha.

Nie zapeszając, las żyje i ma się dobrze. Ścianki są trochę przyprószone ziemią, po licznych katastrofach. Jeśli w żarówce coś się zmieni, na pewno Cię o tym poinformuję i uaktualnię ten wpis.

Galeria pierwszego lasu.

1. Nasze pierwsze wspólne dni - 5 sierpnia 2016r.
2. Pierwszy Las po dwóch miesiącach - 2 października 2016r.


2 komentarze:

  1. Super efekt! :) Ja zamierzam stworzyć swój ogródek w słoiczku. Ale skąd wziąć takie malutkie paprotki do posadzenia? Nawet mini paprocie na allegro mają po kilkanaście centymetrów...
    Sadzonki muszą mieć korzenie, czy wystarczy na przykład urwać kilka listków i liczyć, że się ukorzenią i rozrosną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrałam się do lasu. Znalazłam tam mchy i takie właśnie malutkie paprocie. Poczekaj na wiosnę. W tamtym tygodniu robiłam taki las na studiach i miałam problem ze znalezieniem ciekawych roślinek, efektownie wyglądały tylko mchy. Moje sadzonki miały korzenie, jednak pamiętaj, że nie jestem ekspertem i także podążam metodą prób i błędów :)

      Usuń